Coraz więcej spływa wiadomości o tym, jak produkty zagranicznych koncernów znikają z półek sklepowych w Rosji. Powolne wyjście wielu firm w końcu się dokonuje. (Choć nie wszystkich należy wyraźnie podkreślić). Import równoległy w przypadku niektórych produktów, zwłaszcza tych o krótkim terminie spożycia staje się nieopłacalny. Jeżeli firma zamknęła swoją fabrykę w Rosji, a trzeba ściągać teraz produkt poprzez kraje sąsiednie, to automatycznie wzrasta koszt tego produktu o całą logistykę i marżę pośrednika. Osłabienie kursu rubla o kilkadziesiąt procent na przestrzeni roku dodatkowo nie pomaga. Ale pojawił się jeszcze jeden czynnik w ostatnich dniach.
Otóż Federacja Rosyjska rozkręcając wojnę handlową zwiększyła siedmiokrotnie opłaty OSAGO dla krajów nieprzyjaznych. To odpowiednik OC w Rosji. Chciałbym w najprostszych słowach, opisać to co nastąpi już za chwilę. Między Rosją a krajami Europy była umowa o takiej treści. Przewożąc towary między krajami, wystarczyło dokupić za ułamek kwoty uzupełnienie OC/OSAGO wozu. Nie trzeba było kupować nowego OC w danym kraju. Obecnie Rosja podnosi opłaty siedmiokrotnie, a z kolei Europa w ogóle chce Rosję wyrzucić z tej umowy międzynarodowej już od lipca. Oznacza to, że przewoźnicy rosyjscy będą musieli wykupić w Europie pełne drugie OC dla swoich wozów. Na kogo zostaną przeniesione takie opłaty? Oczywiście na odbiorcę końcowego. Wszystko sprzyja rozwojowi rodzimej produkcji i zastępowania zagranicznych produktów krajowymi, lub chińskimi odpowiednikami. Jak wygląda ten proces?
Na razie tak sobie. Wybór wśród chemii gospodarczej już teraz, staje się ograniczony. Jakość produktów krajowych jest niższa. Hipermarkety zwiększają częstotliwość zmiany cen dziesięciokrotnie w stosunku do okresu sprzed wojny. Cały rynek jest mocno rozchwiany. Pojawiają się zagraniczne produkty np. w całości w języku francuskim z naklejoną etykietą w języku rosyjskim, natomiast wybór asortymentu zza granicy się kurczy. Od lipca wiele produktów będzie znów droższa, lub mniej dostępna. O 20% rośnie liczba produktów „marki własnej” w dużych sieciach handlowych.
Jeden z cytatów z artykułu dostępnego na MK.ru dotyczącego kremu:
– Mam bardzo wrażliwą skórę, od około roku nie mogę znaleźć odpowiedniego kremu dla siebie. Kiedyś używałam francuskich kosmetyków, ale zniknęły z rynku rosyjskiego. Koleżanka poradziła mi, żebym spróbowała białoruskiego, ale po nim czerwienię się na twarzy, choć środek podobno jest hipoalergiczny. Nie wszystko rozumiem: czy producenci kłamią, czy ja mam taką wyjątkową skórę?
Na rynku pojawiło się dużo podróbek perfum (zwłaszcza w sieci), oraz marki zachodnie zaczęły zastępować marki chińskie o różnej rodzaju jakości. Od dobrej do bardzo wątpliwej (można znaleźć ciekawe filmy z chińskich „fabryk kosmetyków” na temat tego jak wygląda niszowa produkcja). Ogólnie na ten moment w Rosji puste półki w sklepach drogeryjnych nie nastąpią. Zmienia się asortyment na gorszej jakości zamienniki. Co ciekawe warto zauważyć, że zamienniki pomimo gorszej jakości często są w takiej cenie jak markowe produkty rok temu. Mamy więc na razie nieco oszukaną kieszeń przeciętnego Rosjanina, który płaci tyle samo -więc odpowiada uczciwie, że nie odczuwa podwyżki cen na razie. Natomiast bardzo często brakuje po prostu punktu odniesienia, który w tym momencie jest niedostępny.
Z kolei w restauracjach mamy wzrosty w samym tylko maju o 10% cen w menu. Tak przynajmniej podaje Federacjia Hotelarzy i Restauratorów Federacji Rosyjskiej (FRiO). Ma to związek z podniesieniem cen do 35% importowanych produktów. W szczególności oliwy z oliwek, sosów, owoców morza, konserw. Ponawiamy tu jako portal ekonomia Rosji ten żart o 2,7% inflacji. Z każdym miesiącem bawi coraz bardziej. Zwłaszcza gdy zestawi się je z wypowiedziami taka jak poniższa.
Według sieci Shokoladnitsa ceny importowanych produktów wzrosły o 15-30% w ciągu ostatniego miesiąca. Tak więc koszt krewetek wzrósł o 15%, oliwy z oliwek – o 14%, kaparów – o 19%, różnych grzybów – o 20%, podała firma. Tak – miesiąca, nie roku.
Ciekawe dane mamy też na ziemniakach, które utożsamiamy z Rosją, jak i Białorusią. Do czerwca w sprzedaży pozostały zapasy ziemniaków z zeszłego roku, utrzymując standardową jak na Rosję cenę 16-20 rubli za kg. Około złotówki w przeliczeniu na PLN.
Obecnie można kupić ziemniaki młode z Egiptu lub Azerbejdżanu po 40-60 rubli kg. (2 lub 3 razy drożej niż stare ziemniaki) Już teraz wiadomo, że ze względu na upadek plantacji ziemniaków w sektorze prywatnym, jego zbiory brutto będą mniejsze niż przed rokiem. Cena ziemniaka może więc utrzymywać się długo na wysokim poziomie, i nie spadać jak to mają w zwyczaju ceny warzyw sezonowych. Jak wyglądają ceny na rodzimej produkcji?
W Moskwie za tydzień cena krajowych młodych ziemniaków z południa Rosji na pewno wyniesie co najmniej 50 rubli, oceniają eksperci. Mamy więc wzrost ceny o 150% do około 2,40 zł w przeliczeniu na polskie złote. Co ciekawe, chcąc sprawdzić ceny na aukcjach internetowych, pojawiło mi się mnóstwo ogłoszeń umieszczonych bezpośrednio przez rolników, natomiast rozliczenia żądają w euro lub dolarze. Ot ciekawostka, która może kogoś zainteresować.
Jest jeszcze jeden element całej układanki. Przepustowość logistyczna połączeń kolejowych z Chin. W sytuacji zwiększania się importu z taką szybkością to tam mamy do czynienia z wąskim gardłem. Rosyjska kolej była nastawiona na import/eksport z i do Europy. Obecnie transsyberyjska linia kolejowa musi brać na siebie transport ropy, transport uzbrojenia ze wschodnich krańców Rosji, ale też coraz więcej towarów z Chin. Więc może to powodować, pewne chwilowe braki spowodowane po prostu logistyką.
Podsumowując, produkty drożeją jeszcze przed zaostrzeniem sytuacji prawnej, jaka czeka nas w lipcu. Ale uczciwie trzeba przyznać, że wzrosty te nie są zbyt odstające od tego czego jesteśmy świadkami w Polsce. Dostępność, choć mniejsza i przerywana wciąż nie jest tak bardzo uciążliwa, dla przeciętnego Rosjanina, choć już coraz bardziej zauważa sytuację. Co się wydarzy po lipcowym zaostrzeniu między Europą a Rosją? Pewnie to samo, tylko bardziej. Nie będzie kolapsu, ale dalszy wzrost inflacji, mniejsza dostępność i gorszej jakości zamienniki. Czy to jest powód, który może spowodować wyjście tłumów na ulicę? Na ten moment nie. Natomiast w tle się czają cięcia w administracji, podwyżki cen paliw i inne niespodzianki, których się spodziewamy w drugiej połowie roku. Natomiast puste półki i ceny, które pozwalają kupić tylko ziemniaki, kaszę i cebulę? Nie to nie jest jeszcze taki poziom.
Myślę, że w tej sprawie trzeba odróżniać „Rosję Właściwą” od Obwodu Królewieckiego. Rosja jest wielka i jakoś znajdzie drogi importu. Tym czasem Królewiec będzie skazany na promy i statki z Petersburga, co jest i drogie i niewydajne.
Pozdrawiam.